Razem, ale osobno przeciw kryzysowi
Opublikowane w ubiegłym tygodniu dane Głównego Urzędu Statystycznego mówią o kilkuprocentowym wzroście liczby nowych mieszkań oddanych do użytku. Nie można łudzić się, że to koniec trudnego okresu na rynku nieruchomości, w większości są to lokale, których budowa rozpoczęła się jeszcze przed zeszłorocznym kryzysem.
Spadek popytu spowodowany spowolnieniem gospodarczym wstrzymał dużą część inwestycji planowanych do realizacji w tym roku. Skoro klienci nie kupowali nowych mieszkań, deweloperzy nie mieli środków na budowę kolejnych. Utrudnienia z otrzymaniem kredytu mieszkaniowego i obniżenie jego wysokości, zamknęło błędne koło, w jakie wpadli zarówno inwestorzy, jak i nabywcy.
Próby wyjścia z impasu wspierał zarówno Rząd, tworząc program „Rodzina na swoim” – oferujący dopłaty do pożyczek na zakup mieszkania, jak i banki prowadzące od tego roku mniej restrykcyjną politykę kredytową. Deweloperzy nie mieli wyjścia, sami również musieli pobudzić popyt, najczęściej oferując swoim klientom dodatki takie jak: darmowe miejsca parkingowe, wyposażenie kuchni, czy nawet kilkunastoprocentowe rabaty. Wspólne, choć nieskoordynowane, działania przyniosły oczekiwany efekt.
- Od początku tego roku obserwujemy powolny, ale stały wzrost na rynku nieruchomości – mówi Katarzyna Zielińska, specjalista ds. reklamy Marma Polskie Folie – inwestora Osiedla z Gwiazdami w podwarszawskim Józefosławiu. - Nasze budynki oddaliśmy do użytku jeszcze przed kryzysem. Dlatego osoby, które chcą kupić u nas mieszkania nie muszą się obawiać, że z powodu braku środków inwestycja zostanie wstrzymana lub opóźniona. Nie jest ona również obciążona hipoteką, co sprawia, że banki chętniej udzielają kredytów na zakup takich mieszkań – precyzuje Zielińska.
Za wcześnie jeszcze na obwieszczenie końca kryzysu na rynku nieruchomości, ale kroki podjęte przez deweloperów, banki i rząd potrafiły podnieść sprzedaż, co być może uchroni nas przed brakiem nowych mieszkań w przyszłości.
Artykuł dodał: Kamil Bielicki