Mieszkania w mieście mogą stanieć o 15 procent
Wszystko z powodu światowego kryzysu finansowego - przekonują eksperci. Na razie deweloperzy nie spuszczają jednak z tonu i zamiast obniżek proponują pomoc w załatwieniu kredytu.
Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz / AG
- Mamy świadomość, że w każdej chwili gospodarczy kryzys nas dopadnie. Dotychczas wiele osób brało kredyty ponad stan. Teraz banki nie pożyczają pieniędzy tak chętnie, a to zmniejsza liczbę potencjalnych kupców - przyznaje Jacek Pustoła, prezes zarządu firmy Folwark Deweloper, która stawia w Fordonie osiedle Olimpia.
Z podobnym niepokojem na pogrążającą się w kryzysie światową gospodarkę spoglądają w bydgoskiej firmie Ogbud. - Szału na mieszkania nie ma już od pewnego czasu, a teraz będzie jeszcze gorzej - mówi Irena Szczepanowska, zajmująca się sprzedażą mieszkań w bydgoskiej firmie, i podaje przykład: - Jeszcze w zeszłym roku, w momencie oddawania budynku wszystkie mieszkania były wykupione, w te wakacje natomiast oddaliśmy do użytku dwa budynki: przy Jastrzębiej i Czartoryskiego. I tym razem już nie udało się znaleźć nabywców na wszystkie - informuje Szczepanowska.
Lepiej mogłoby być także w firmie Marbud, która buduje przy ul. Toruńskiej osiedle Sześciu Planet. Do użytku zostały oddane na razie dwa budynki, teraz rozpoczynają się prace przy trzecim. Władze przedsiębiorstwa już przyznają, że stawianie pozostałych może się opóźnić. - Mamy nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z naszymi planami, ale zdajemy sobie sprawę, że zbudowanie całego osiedla w planowanym terminie może się nie udać, bo zabraknie chętnych - martwi się Piotr Ochimowski z działu handlowego Marbudu.
Władze firmy, chcąc zminimalizować skutki kryzysu, postanowiły jednak przygotować ofertę dla przyszłych klientów, którym banki nie dają kredytów, jeśli nie mają 20-procentowego wkładu własnego. - Wymyśliliśmy ofertę dla odrzuconych przez doradców kredytowych. Można do nas przyjść, wpłacić 10 proc. wartości mieszkania lub 10 tys. zł, a resztę zapłaci się za dwa lata przy odbiorze kluczy. W ten sposób dajemy ludziom kilkadziesiąt miesięcy na załatwienie kredytu - tłumaczy Ochimowski.
Deweloperzy zgodnie zapewniają, że nie zamierzają obniżać cen mieszkań, bo nie ma takiej potrzeby. - Obecne kwoty pokrywają nasze koszty i dają niewygórowany zysk, a nie będziemy przecież dokładać do interesu - przekonują. Wątpliwości nie ma jednak Arkadiusz Borek, prezes Instytutu Gospodarki Nieruchomościami, czyli instytucji zajmującej się m.in. prowadzeniem badań marketingowych rynku nieruchomości, doradztwem inwestycyjnym. Jego zdaniem ceny spadną być może nawet o 15 proc. - Niewykluczone, że ten proces nie dosięgnie centrum miasta, ale jeśli chodzi o inne dzielnice, jest nieunikniony i na pewno nastąpi - zapewnia prezes IGN.
Borek dodaje, że recesja na światowych rynkach nie ominie żadnej z bydgoskich firm deweloperskich. Największe kłopoty będą miały te, które posiadają niewielki kapitał, a budowy finansują z pieniędzy za sprzedaż nieistniejących jeszcze lokali. - Skończył się czas kupowania wizji i pomysłu. Teraz klient lubi wejść, obejrzeć i dotknąć. Dlatego z pewnością nie obejdzie się bez bankructw. W lepszej sytuacji są natomiast deweloperzy z dużym zapleczem finansowym, bo mogą sobie pozwolić m.in. na takie ruchy jak przywołana już firma Marbud. Dla nich nie jest kłopotem, że pieniądze dostaną dopiero po oddaniu mieszkań. Dlatego na początek chcą jedynie 10 proc. To ruch w dobrym kierunku - zapewnia.
Prezes IGN zapowiada także jeszcze jedno zjawisko: sprzedawać będzie się mniej mieszkań, ale za to wielu ludzi weźmie się za remonty. - Na pewno wzrośnie sprzedaż zaniedbanych, starych nieruchomości. Ludzie będą brać kredyty remontowe i odnawiać lokale. To tańsze i łatwiej o pożyczkę - wyjaśnia Borek.
Artykuł dodał: Kamil Bielicki