Deweloperzy na zakupach
Najwięksi deweloperzy nie narzekają na brak gruntów. Jednak zdaniem analityków wraz z rosnącymi dochodami spółek budujących mieszkania firmy te coraz częściej będą tworzyć własne banki ziemiO zakupach na przyszłość mogą myśleć tylko najsilniejsi. Powodów mają wiele. Ceny gruntów rosną i przewiduje się, że będą rosły nadal. A zdobycie najatrakcyjniejszych działek (blisko centrów dużych miast, objętych planem zagospodarowania, z możliwością wysokiej zabudowy) jest coraz trudniejsze. - W takie tereny najwięksi będą inwestować, nawet gdyby rozpoczęcie budowy nastąpiło za kilka lat - uważa Kwiatkowska.
Spóźniony ruch
- Mniejsi gracze, którzy nie mieli wystarczających środków, dopiero teraz zaczynają budować swoje banki ziemi - mówi Paweł Grząbka, dyrektor zarządzający CEE Property Group. - Oni już wiele stracili. W ostatnich dwóch latach grunty zdrożały od 50 do nawet 200 proc. Ziemia stanowi zwykle 20 - 30 proc. ceny mieszkań. Łatwo zatem policzyć, że przy największych inwestycjach ich zyski pomniejszone będą o ten wyższy koszt zakupu działki. Lepiej jednak późno niż wcale. Ci, którzy teraz kupują, też zyskają na rosnących wciąż cenach ziemi - przewiduje.
Faktycznie giełdowe spółki mają grunty na kilka najbliższych lat pracy. - Jesteśmy zabezpieczeni przynajmniej na pięć lat - mówi Wojciech Ciurzyński, prezes Polnord SA. - Mamy na czym budować. Ale równocześnie szukamy działek rolnych, które w przyszłości mogą się zmienić w działki budowlane, oraz tanich, które nie mają jeszcze warunków zabudowy. Będziemy się starać o ich przekształcenie. W ten sposób powiększymy nasz bank ziemi. Nie przeznaczamy jednak środków na ziemię, która będzie leżała i czekała w nieskończoność - zaznacza.
Podobną taktykę przyjęła wrocławska grupa Gant. Także ona nie jest na razie zainteresowana gruntami na dalszą przyszłość. Henryk Feliks, wiceprezes spółki, mówi jednak: - Pod koniec 2008 roku, gdy spodziewamy się realizacji sporych zysków z trwających właśnie projektów, staniemy przed pytaniem, co z nimi zrobić: reinwestować je w projekty deweloperskie czy też część przeznaczyć właśnie na bank ziemi. W tej chwili kierujemy 25 proc. środków w projekty długoterminowe, ale nie bank ziemi, tylko centra handlowe lub biurowe - wyjaśnia.
- Incydentalnie myślimy o zakupie ziem, które chcielibyśmy wykorzystać w dalszej perspektywie. Ale na razie tylko przy inwestycjach wieloetapowych. Gdy szybko wykorzystamy część kupowanej działki, a reszta zostaje na przyszłe inwestycje - mówi z kolei Jarosław Szanajca, prezes Dom Development SA. Jego firma ma grunty na minimum cztery lata intensywnych prac. Ale już szuka kolejnych, najchętniej w Warszawie.
Sondowanie drugiej linii
- Penetrujemy lokalizacje, które nazywam drugą linią - przyznaje natomiast Ciurzyński. - To m.in. Lublin, okolice Szczecina, Bydgoszczy, tereny pod Krakowem i Poznaniem. Interesują nas 20-, 50-, a nawet 100hektarowe działki. Najchętniej rolne, ale te, które będą przekształcane w tereny urbanistyczne - wyjaśnia.
Chęć kolejnych zakupów deweloperów potwierdza Jacek Bielecki, dyrektor Polskiego Związku Firm Deweloperskich. - Firmy szukają coraz intensywniej w największych aglomeracjach. I to się długo nie zmieni. W Europie od wielu lat trwa migracja do największych ośrodków. My jesteśmy dopiero na początku tego procesu. Główne aglomeracje będą się nadal szybko rozrastały - mówi Bielecki. A to oznacza, że działki położone coraz dalej od centrów będą z każdym rokiem coraz atrakcyjniejsze. Kto kupi wcześniej, ma szanse na większy zysk.
MARCIN ZWIERZCHOWSKI
Rzeczpospolita