Problem na parterze
Wspólnot mieszkaniowych często nie lubimy. I nie ma się czemu dziwić, bo nawet jeśli gołym okiem widać, że któraś nie będzie nam dobrze służyła, to i tak nie możemy ani zapobiec jej powstaniu, ani jej zlikwidować dopóty, dopóki trwa odrębna własność mieszkania czy lokalu użytkowego, które kupiliśmy. Mamy więc najbardziej typowy problem demokracji. Tym razem na parterze społecznej egzystencji: głos jednego właściciela niewiele znaczy, jeżeli pozostali chcą inaczej albo nie chcą wcale. A żyć z tym niewygodnie i płacić za to nieprzyjemnie. Są więc dwie drogi, którymi musimy podążać do celu - zmiana prawa rządzącego wspólnotami i edukacja. Nie da się bowiem korzystać z uprawnień, których się nie zna.
źródło: gazetaprawna.pl