Arka XXI wieku
Jeszcze nigdy w dziejach świata miasta nie rozrastały się tak szybko jak dzisiaj. Od kilku lat architekci poszukują nowych form domów - dla tych, którzy nie chcą mieć za ścianą miliona sąsiadów.Bardzo gęsta już dziś miejska zabudowa wymusza budowę coraz wyższych drapaczy chmur. W Japonii powstał niedawno projekt gmachu dla miliona (to nie pomyłka!) mieszkańców. Architekt - eksperymentator Paolo Soleri - chce zamknąć miasto w jednym kolosalnym budynku. Nosi nazwę X-Seed 4000 i pomieści wszystko, co jest potrzebne do życia: sklepy, przychodnie, szkoły, kina. Ma wyrastać z morza, mieć 800 pięter, 4 km wysokości i 6 km szerokości u podstawy. Ten projekt nie znalazł na razie inwestora, ale najwyższy budynek świata wznoszony w Dubaju już dziś ma ponad pół kilometra i nadal rośnie. I w nim znajdą się apartamenty mieszkalne.
Nowoczesne metropolie nie mają przedmieść - lepsze, położone bliżej dzielnice szybko wchłania zindustrializowana aglomeracja. Dalej od centrum rozwijają się slumsy, największy problem współczesnych miast. Odchodzą w zapomnienie kameralne osiedla domków i niewielkich bloków położone wśród zieleni na obrzeżach. Dlatego od kilku lat architekci poszukują nowych form domów - dla tych, którzy nie chcą mieć za ścianą miliona sąsiadów.
Cela w stylu hi-tech - Najprostsza wersja drewnianego domku projektu Richarda Hordena kosztuje ok. 50 tys. euro. Droższe wyposażone są w klimatyzację, sprzęt AGD, czujniki dymu i system alarmowy.
Kostki dla Nomadów
Gdy w latach 60. XX w. słynna brytyjska grupa Archigram projektowała Wędrujące Miasto (każdy budynek miał mieć nogi i "chodzić") albo Miasto-Wtyczkę (Plug-in City, w którym każdy dom mógłby się łączyć z innymi w dowolnej konfiguracji), nikt nie traktował architektów wizjonerów poważnie. Czas przyznał im rację.
Współczesne wielomilionowe miasta są chaotyczne i anonimowe, co utrudnia "zapuszczenie korzeni". Jednocześnie nowoczesne formy komunikacji i internet powodują, że coraz więcej ludzi może pracować w domach. W ten sposób rodzi się grupa społeczna nazywana Nowymi Nomadami. To ludzie, którzy choćby co tydzień mogą zamieszkać gdzie indziej. Z myślą o nich architekci pracują nad "przenośną architekturą" - samowystarczalnymi domami lekkimi i łatwymi w montażu. Niespełna 100 tys. euro kosztuje Loftcube, w pełni wyposażony domek, który za pomocą śmigłowca można postawić na dachu dowolnego budynku. Wymyślił go w 2003 roku niemiecki architekt i projektant Werner Aisslinger, dziś dostępne są dwa modele - o powierzchni 39 i 55 m kw. Podczas największych na świecie Targów Mebli w Mediolanie biznesmen z Londynu kupił w tym roku Loftcube i prowadzi w nim swoje biuro. Właśnie w brytyjskiej stolicy rozwija się moda na przenośne domki na dachach.
Podobny projekt, nazwany "M-ch" (Micro Compact Home) zrealizował dwa lata temu brytyjski architekt Richard Horden razem ze swoimi studentami z Politechniki w Monachium. Najprostsza wersja drewnianego domku kosztuje ok. 50 tys. euro. Droższe wyposażone są w klimatyzację, nowoczesny sprzęt AGD, czujniki dymu i system alarmowy, dlatego nazywa się je celami mnisimi w stylu hi-tech. Projekt powstał przy współpracy Tokijskiego Instytutu Technologicznego, a funkcjonalność domków testowali studenci z Monachium, gdy na terenie Uniwersytetu w 2005 roku zbudowano z kilkunastu "M-ch" całą wioskę.
Poznańska pracownia front_architects, zainspirowana kształtem billboardów, jakie ustawia się wzdłuż dróg, zaprojektowała w tym roku Single Hauz. Ten dom dla singla ma formę kubika mieszczącego pokój z kuchnią i łazienkę, ustawionego na stalowej nodze. Architekci nazywają go "schronieniem dla człowieka świata Zachodu", który jest samotny, mobilny, dynamiczny, otwarty na nowe doświadczenia. Niewielką powierzchnię użytkową (niecałe 15 m kw.) rekompensuje to, że Single Hauz jednego dnia może stać na głównym placu w mieście, drugiego w górach, a trzeciego nawet na środku jeziora. Projektem zainteresowali się inwestorzy z Danii i Meksyku, ale na razie nie doczekał się realizacji.
Nowi Urbaniści - Na terenie nieczynnego lotniska w Denver ukończono niedawno budowę osiedla. Biura, sklepy i domy mieszkalne usytuowano wzdłuż ulic, na których bezwzględne pierwszeństwo mają piesi, jedną trzecią terenu przeznaczono na place i tereny zielone.
Domy na przemiał
Przenośna architektura doskonale sprawdza się na terenach zniszczonych klęskami żywiołowymi czy wojnami. Prekursorem takich budynków jest Japończyk Shigeru Ban, który już w latach 80. XX wieku budował ekologiczne domy z tektury (m.in. z rolek po papierze toaletowym). Po trzęsieniu ziemi w japońskim mieście Kobo w 1995 roku Ban szybko i tanio zbudował w ten sposób osiedle i kościół (który w 2005 roku został przeniesiony na Tajwan i stoi tam do dziś).
We współpracy z ONZ Ban od lat buduje osady dla ofiar klęsk żywiołowych i dla uchodźców, ekologiczne osiedla jego projektu stoją m.in. w Turcji i Ruandzie. W 2000 roku zaprojektował japoński pawilon na wystawę Expo w Hanowerze. Po zakończeniu wystawy budynek trafił na przemiał, jak to się dzieje z innymi papierowymi odpadami.
W 2005 roku w pierwszą rocznicę tsunami na Oceanie Indyjskim i w kilka miesięcy po tragicznym huraganie "Katrina" powstał w USA projekt HELP (Housing Every Last Person). Chodzi o model domu, który byłby tani i łatwy w budowie oraz samowystarczalny. Trzy- i sześcioosobowe domki z projektu HELP wyposażone są w baterie słoneczne i własne oczyszczalnie ścieków, czyli węglowe filtry, w których woda płynie pod wpływem grawitacji.
Architekt Carib Daniel Martin i budowniczy Rob Bragan zakładają, że domek zainteresuje nie tylko ofiary katastrof czy organizacje im pomagające, ale trafi też na rynek komercyjny. Koszt takiego domu to 8 tys. dol., a buduje się go kilka godzin przy pomocy sąsiadów.
Wymieszać miasto
Poszukiwaniem lepszych sposobów życia w nowoczesnych miastach zajmują się też tzw. Nowi Urbaniści, grupa amerykańskich architektów i planistów. Już pod koniec lat 80. XX w. dostrzegli oni, że miasta stają się coraz mniej przyjazne dla mieszkańców: rządzą w nich samochody, wszędzie jest daleko, znika zieleń i tereny wspólne. Pierwszy kongres Nowych Urbanistów odbył się w 1993 roku i od tamtej pory grupa proponuje konkretne rozwiązania - nowoczesne, ale jednocześnie przyjazne ludziom.
Miasto według Nowych Urbanistów powinno być podzielone na samowystarczalne części, w których mieszkańcy znajdą szkoły, sklepy, szpitale czy kluby, a także miejsca pracy. Samochód nie tylko niszczy środowisko, ale też utrudnia kontakty sąsiedzkie i szkodzi zdrowiu. Dlatego w nowych miastach ludzie powinni przemieszczać się pieszo - nawet do pracy nie powinni mieć dalej niż kilkanaście minut marszu. Nowi Urbaniści potępiają wprowadzony przez modernistów w XX w. podział na strefy handlu, mieszkania, pracy - bo różne funkcje miasta powinny się przeplatać, by zapewnić mu dynamikę.
We współczesnych aglomeracjach zanika poczucie lokalnej wspólnoty - aby mogły odrodzić się niewielkie społeczności, potrzebne są ogólnodostępne tereny rekreacyjne, parki, skwery oraz główny plac, który porządkuje przestrzeń. Zdegradowane, zaniedbane tereny Nowi Urbaniści proponują zamieniać na osiedla konstruowane według ich koncepcji.
Na terenie nieczynnego od 1995 roku lotniska w Denver ukończono niedawno budowę osiedla z 2,5 tys. domów (do 2020 roku ma być ich 8 tys.). Budynki biurowe i handlowe oraz domy mieszkalne usytuowano wzdłuż ulic, na których bezwzględne pierwszeństwo mają piesi, jedną trzecią terenu dawnego lotniska przeznaczono zaś na publiczne place i tereny zielone.
Arka czy wieża Babel - W Japonii powstał projekt gmachu dla miliona mieszkańców. Nosi nazwę X-Seed 4000 i pomieści wszystko, co potrzebne do życia: przychodnie, kina, sklepy, szkoły. Ma wyrastać z morza, mieć 800 pięter,4 km wysokości i 6 km szerokości u podstawy.
W 2015 roku zakończy się największy w Europie projekt zgodny z zasadami "nowej urbanistyki" (a jednocześnie największy w Europie projekt rewitalizacji tak dużego terenu w mieście). Na północnym krańcu Lizbony, na niezagospodarowanych 300 ha, powstaje dzielnica Alta de Lisboa zaplanowana wokół trzech głównych placów. Poza mieszkaniami, biurami i sklepami znajdzie się tam 36 placów zabaw, cztery ośrodki sportowe, kilka przedszkoli, szkół i uczelni, a nawet dom starców. Podobnie jak w Denver znaczna część terenu pozostanie niezabudowana, a z miastem połączy dzielnicę nowa linia metra.
W maju tego roku odbył się w Filadelfii XV Kongres Nowej Urbanistyki, na którym po raz pierwszy rozważano możliwości przebudowy już istniejących miast na bardziej przyjazne ludziom (dotąd "nowa urbanistyka" sprawdzała się tylko na terenach budowanych od podstaw). Jedną z możliwości jest przerabianie głównych miejskich ulic - zawłaszczonych dziś przez samochody - na bulwary dla pieszych. Dzięki spowolnieniu ruchu będą tam mogły "wymieszać" się różne funkcje: biurowe, mieszkaniowe, handlowe. Dziś w ten sposób modyfikowane są amerykańskie arterie Delaware Valley w Filadelfii i Octavia Boulevard w San Francisco. Wkrótce Nowi Urbaniści chcą zająć się też ulicami w Europie.
Źródło: Gazeta Wyborcza