Białystok: Mark-Bud chce postawić wieżowiec między chatami
Ośmiokondygnacyjny wieżowiec pomiędzy drewnianymi chatami stojącymi przy Bema, Mohylowskiej i Kochanowskiego? To, niestety, nie żart. Na taki pomysł wpadli szefowie białostockiego Mark-Budu.- Wiem, że chcieli tu zbudować blok - nie ukrywa pan Czesław, mieszkaniec jednego z domów przy Kochanowskiego. Działka Mark-Budu sąsiaduje z jego posesją
Zdania są podzielone
- Podobno na razie nie dostali pozwolenia z urzędu. Ale jak sprawa wróci, to na pewno będę protestować. I nie tylko ja, ale i inni sąsiedzi z Kochanowskiego - pokazuje ręką na domy stojące wzdłuż wąziutkiej uliczki. - Nie po to mieszkam w domu, żeby za oknem mieć jakiś blok. I do bloku nie pójdę. Mój brat już tak mieszka. I wcale mu się to nie podoba.
Jego dom - drewniany, parterowy z poddaszem - ma swoje lata. Remont by się przydał, ale nie można powiedzieć, że to rudera. A tak nazywają te budynki, niektórzy z deweloperów i urzędników.
Wśród mieszkańców uliczek są jednak i tacy, którzy na planowany blok nie zamierzają zwracać o ogóle uwagi. Tuż obok terenu Mark-Budu, przy Bema stoi wyremontowany drewniany dom. Mieszkający tam mężczyzna nie chce rozmawiać o planach dewelopera. Rzuca tylko: - Słyszałem, niech budują. A jak dobrze zapłacą, to też pójdę do bloku.
Na razie jednak Mark-Bud - prócz niechętnych sąsiadów - musi też przekonać urzędników z departamentu architektury.
Czekanie na plan
Firma już dwukrotnie starała się o warunki zabudowy, która określałaby szczegółowo, jaki budynek będzie mogła postawić na działce.
- Po raz pierwszy dokumenty wpłynęły do nas 21 lutego. Firma wpisała we wniosku, że chce zbudować tam budynek wielorodzinny o wysokości pięciu kondygnacji - wyjaśnia Donat Kuczyński, dyrektor departamentu architektury.
Podając tę wysokość, Mark-Bud usiłował wymusić decyzję powołując się na... dobre sąsiedztwo. Jako przykłady podobnych, wysokich budynków podał stojące "po sąsiedzku" komendę policji i budynek ZUS przy Bema oraz wieżowce po drugiej stronie ulicy Kopernika.
Kuczyński postanowił jednak wstrzymać się z wydawaniem decyzji i zawiesił jej wydanie na dwanaście miesięcy. Mark-Bud odwołał się jeszcze do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, ale SKO podtrzymało decyzję urzędu.
Firma nie dała jednak za wygraną. 11 lipca znów złożyła wniosek do departamentu architektury. Tym razem na jeszcze wyższy budynek - o wysokości od pięciu do ośmiu kondygnacji!
- Znów zawiesiliśmy postępowanie na dwanaście miesięcy z uwagi na tworzony właśnie plan zagospodarowania przestrzennego dzielnicy, który zdefiniuje charakter przyszłej zabudowy [planiści zapowiadali kilkakrotnie, że powinien być gotowy na początku przyszłego roku - red.] - dodaje Kuczyński. Decyzji opartej na zasadzie dobrego sąsiedztwa nie chciał podpisywać. - Bo szczerze mówiąc, to trudno doszukać się w okolicy budynków o podobnej wysokości.
Szefowie firmy Mark-Bud nie chcieli komentować zamieszania wokół planowanej inwestycji. - Poczekajmy na decyzje urzędu - usłyszeliśmy od Jacka Nazarko.
Komentarz
Nie wierzę w dobre intencje urzędników, którzy twierdzą, że wpuszczając w okolice ulicy Bema deweloperów uporządkują dzielnicę. Obawiam się, że efekt będzie odwrotny. Zamiast spójnej zabudowy, znów powstanie architektoniczny chaos: między niskimi drewnianymi chatami będą sterczeć kilkupiętrowe bloczydła i pseudokamienice, jak ma to miejsce choćby na fragmentach Bojar. Przypuszczam też, że za kilka lat któryś z urzędników stwierdzi: a mogliśmy mieć fajną dzielnicę. I zabierze się za tworzenie planu jej ratowania, jak ma to miejsce dziś na wspomnianych już Bojarach.
Andrzej Kłopotowski
Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok