Prostsze prawo: Dom bez pozwolenia na budowę
Ministerstwo Budownictwa szykuje rewolucyjne zmiany w Prawie budowlanym. Np. na budowę domu jednorodzinnego niepotrzebne będzie zezwolenie!Aumiller opowiada, że idealna byłaby sytuacja, kiedy w gminie obowiązywałby plan zagospodarowania przestrzennego, który określa, co i gdzie można zbudować. Resort proponuje, by wówczas posiadacze działek przewidzianych w planie pod budowę domów jednorodzinnych nie musieli z nikim uzgadniać inwestycji ani występować do starostwa o pozwolenie na budowę. Wystarczyłoby ją tam zgłosić! Oczywiście do takiego zgłoszenia trzeba byłoby dołączyć projekt domu, który spełniałby wymogi planu zagospodarowania, np. dotyczący linii zabudowy i gabarytów budynku. Zachowane musiałyby być także odległości od działek sąsiadów. Ci byliby informowani o planowanej inwestycji, ale ich protesty nie blokowałyby jej (chyba że sąd nakazałby wstrzymanie robót do czasu zakończenia sporu). Z kolei urząd miałby góra miesiąc na ocenę projektu pod kątem jego zgodności z planem. Brak reakcji urzędników oznaczałby zgodę na rozpoczęcie budowy.
- Od roku proponujemy takie rozwiązanie. Jeżeli wykonawcami budowy są ludzie mający stosowne uprawnienia, to po co ingerencja administracji - komentuje szef Prezydium Konferencji Inwestorów Ryszard Kowalski.
Resort budownictwa pomyślał też o mechanizmach mających zapobiegać nielegalnym przeróbkom (i eliminować błędy wykonawcze). Aumiller ujawnił nam, że inwestycja byłaby trzykrotnie kontrolowana (prawdopodobnie na koszt inwestora). Pierwszy raz - po zamknięciu stanu surowego, drugi - po wyposażeniu budynku w instalacje. I trzeci - po zakończeniu budowy. W efekcie inwestor otrzymywałby pozwolenie na użytkowanie.
- To nierealny pomysł. Nadzór budowlany nie podoła nowym obowiązkom - uważa redaktor naczelny miesięcznika "Ładny Dom" Wiesław Rudolf. Ale urzędnicy resortu myślą, jak rozwiązać ten problem. Jest np. pomysł, żeby dwie pierwsze kontrole wykonywały licencjonowane prywatne firmy (zatrudniające fachowców ze stosownymi uprawnieniami). Państwowy nadzór odbierałby jedynie gotowy budynek. W resorcie zapewniają, że podobne rozwiązania obowiązują np. w Wielkiej Brytanii i Kanadzie.
Dodajmy, że wykryte przez inspektorów odstępstwa od projektu będą - podobnie jak i dziś - karane (grzywna może wynieść nawet kilka tysięcy złotych). Inwestor musiałby też doprowadzić budynek do stanu zgodnego z projektem.
Obecnie pozwolenie na użytkowanie na ogół nie jest wymagane od inwestorów budujących domy jednorodzinne. Wystarczające jest samo zgłoszenie zakończenia inwestycji. Przy założeniu, że urzędnicy nie wniosą zastrzeżeń, inwestor może uznać to za zgodę na użytkowanie domu i się do niego wprowadzić. Z drugiej strony przebrnięcie wszystkich procedur poprzedzających uzyskanie pozwolenia na budowę trwa czasem nawet kilkanaście miesięcy.
Źródło: Gazeta Wyborcza z dn. 18.12.2006